17-24 kwietnia 2022 roku
Znowu w kościołach zabrzmiały dzwony radosnym Alleluja; znowu słyszymy dobrze znane nam orędzie: Chrystus zmartwychwstał! Prawdziwie zmartwychwstał! Każdego roku, niby tak samo, przygotowujemy się do świąt wielkanocnych, a jednak zawsze towarzyszy nam przeczucie, że tym razem doświadczymy czegoś zupełnie nowego, bo odsłoni się przed nami kolejny aspekt tej tajemniczej mozaiki, jaką jest ostateczny triumf życia nad śmiercią. Dzisiaj, w Wielkanoc, oczy naszej wiary sięgają najdalej, jak to tylko możliwe, tam, gdzie rozciąga się świat bez grzechu, bez cierpienia i bez śmierci; świat, w którym trwa zmartwychwstały, promienny Pan, noszący na sobie ślady okrutnej męki krzyżowej.
„Wczesnym rankiem, gdy jeszcze było ciemno, Maria Magdalena udała się do grobu” (J 20,1). Ciemność stanowiła tło dla tych wszystkich wydarzeń, których doświadczyli bliscy i przyjaciele Jezusa w Wielki Piątek: okrutność świata władzy, Annaszów, Kajfaszów i Piłatów; jak łatwo i jednocześnie tragicznie jest osądzać pochopnie, nie znając wszystkich motywów; jak łatwo jest wyrokować powierzchownie, bez zbadania sprawy dogłębnie. Takie zachowania i nam już się zdarzyły, nie raz i nie dwa, aczkolwiek zawsze tracił na tym jakiś inny człowiek; natomiast władze żydowskie i rzymskie doprowadziły do skazania na śmierć Syna Bożego, który stał się człowiekiem. Jednak u podstaw ich decyzji leżały także i moje grzechy, moje słabości, moje zdrady i niewierności, moje zaniedbania i zniechęcenia, MOJA CIEMNOŚĆ. W Wielki Piątek świat jakby się zatrzymał, stanął na rozstaju dróg, nie dając znaku, dokąd pójdzie dalej. Uczniowie Jezusa, prości rybacy z Galilei, znaleźli się w potężnym kryzysie tożsamości: A może daliśmy się zwieść Jego słowom i teraz, gdy tylko minie święto Paschy żydowskiej, czeka nas podobny los? A może JEDNAK nie przegraliśmy jeszcze do końca, skoro nauczał On z takim autorytetem, imponował swoją świętością, spełniał proroctwa i czynił cuda? Jakby z oddali dobiegał nas Jego głos, ale cichnął i ginął w ciemności: „Syn Człowieczy zostanie wydany arcykapłanom i uczonym w Piśmie. Oni skażą Go na śmierć, (…) [ale] po trzech dniach zmartwychwstanie” (Mk 10,33-34). Tylko, co to znaczy „zmartwychwstanie”? Wtedy, nawet sama myśl o zmartwychwstaniu była jeszcze CIEMNOŚCIĄ…
Jest w Piśmie Świętym taka księga, którą niektórzy się trochę gorszą, a wielcy święci, choćby mistycy zjednoczeni z Bogiem, cenili ją niezwykle, a nawet odmawiali w godzinie śmierci, Pieśń nad Pieśniami. W rozdziale trzecim Bohaterka księgi wyznaje: „Nocą szukałam umiłowanego mej duszy, szukałam go, lecz nie znalazłam. Wstanę, po mieście chodzić będę, wśród ulic i placów, szukać będę ukochanego mej duszy. Szukałam go, lecz nie znalazłam. Spotkali mnie strażnicy, którzy obchodzą miasto. Czyście widzieli miłego mej duszy?” (Pnp 3,1-2). To jest właśnie sytuacja Marii Magdaleny i jej współtowarzyszek, a także innych uczniów Jezusa, u kresu tamtej nocy: „Zabrano Pana z grobu i nie wiemy gdzie Go położono!” (J 20,2) Czy ktoś wie, gdzie jest Ukrzyżowany? Czyście widzieli Miłego mej duszy?
Już wschodzi słońce… Przedziera się przez ciemność i rozświetla ziemię. Już łaska Boża działa, na razie rodzi się tylko przeczucie, raczej chyba jeszcze nie wiara, ale przeczucie, aczkolwiek z każdym uderzeniem serca coraz mocniejsze: A może On jednak zmartwychwstał, jak zapowiadał? I dziwna rzecz, gdy kolejne promienie słońca spadają na ziemię, znika również lęk i strach. Szymon Piotr i „umiłowany uczeń” co tchu biegną do Jezusowego grobu: „Biegli obydwaj razem, lecz ów drugi uczeń wyprzedził Piotra i przybył pierwszy do grobu. A kiedy się nachylił, zobaczył leżące płótna, jednakże nie wszedł do środka” (J 20,4-5). Jakby nie chciał, by posądzono go potem, że naruszył ślady niezwykłego wydarzenia, potrzebował świadka, zaczekał na Piotra. Dopiero właśnie Piotr, wchodząc do grobu, widzi leżące płótna (20,6) i chustę, w które owinięte było ciało Ukrzyżowanego przed pogrzebem (por. J 20,7). Wówczas do grobu wchodzi także i umiłowany uczeń: „Ujrzał i uwierzył” (J 20,8). Ewangelista komentuje: „Dotąd bowiem nie rozumieli jeszcze Pisma, które mówi, że On ma powstać z martwych” (J 20,9). Dotąd nie rozumieli, ale teraz w tych promieniach wschodzącego słońca już zaczęli rozumieć. Całun w pustym grobie był nierozwinięty. Gdyby ktoś chciał przenieść ciało Ukrzyżowanego, musiałaby uczynić to albo razem z tymi płótnami, albo je rozwinąć; tymczasem płótna są nierozwinięte, a w nich nie ma Ciała! Umiłowany uczeń zaczął więc w głębi serca powtarzać słowa Jezusa, że Syn Człowieczy miał być wydany w ręce ludzi, że miał być skazany na śmierć, ale po trzech dniach miał zmartwychwstać; i że oto teraz tak właśnie się stało! Zmartwychwstał! Naprawdę zmartwychwstał!
Trzeciego dnia rzeczywiście wszystko się zmieniło! Ci zalęknieni i na pozór przegrani ludzie jakby sami zmartwychwstają. Odtąd stają się Apostołami – posłańcami: odważnymi, przedsiębiorczymi i gotowymi zawojować dla Chrystusa cały świat, a nawet – gdy będzie trzeba – oddać życie. Oni niebawem także ujrzeli Zmartwychwstałego, jak czytamy w starożytnym wyznaniu wiary: Chrystus ukazał się Kefasowi, a potem Dwunastu! Rzecz charakterystyczna, ale gdy księga Dziejów Apostolskich opisuje pierwsze dni, tygodnie i miesiące życia młodego Kościoła, to okazuje się, że Apostołowie mówią prawie wyłącznie o jednym wydarzeniu z życia Jezusa, właśnie o zmartwychwstaniu; jakby wtedy nie było innego interesującego tematu; bo właśnie ta akurat prawda tak bardzo zdominowała ich umysły i serca, że wszystko inne było po prostu drugorzędne. Myśleli o jednym i mówili o jednym: o Chrystusowym powstaniu z martwych. Nawet Szymon Piotr, przemawiając znacznie później, w dalekiej Cezarei, po opuszczeniu Jerozolimy, gdy już teoretycznie powinien ochłonąć, tyle samo miejsca w swej mowie poświęca jednemu wydarzeniu zmartwychwstania Chrystusa, co całej działalności publicznej Jezusa. O zmartwychwstaniu mówi tak: „Bóg wskrzesił Go trzeciego dnia i pozwolił Mu ukazać się nie całemu ludowi, ale nam, wybranym uprzednio przez Boga na świadków, którzy z Nim jedliśmy i piliśmy po Jego zmartwychwstaniu” (Dz 10,40-41). A całe życie Jezusa streszcza tak: „Znacie sprawę Jezusa z Nazaretu, którego Bóg namaścił Duchem Świętym i mocą. Dlatego że Bóg był z Nim, przeszedł On, dobrze czyniąc i uzdrawiając wszystkich, którzy byli pod władzą diabła” (Dz 10,38).
Kościół pieczołowicie zabezpieczył pamięć o tych, którzy widzieli Zmartwychwstałego. W Jerozolimie ułożono jedno z najstarszych wyznań wiary, które św. Paweł, także świadek zmartwychwstałego Chrystusa, zawarł w swoim pierwszym liście do Koryntian: „Chrystus umarł – zgodnie z Pismem – za nasze grzechy, został pogrzebany, zmartwychwstał trzeciego dnia, zgodnie z Pismem; i ukazał się Kefasowi, a potem Dwunastu. Później zjawił się więcej niż pięciuset braciom równocześnie; większość z nich żyje dotąd, niektórzy zaś pomarli. Potem ukazał się Jakubowi, później wszystkim apostołom. W końcu, już po wszystkich, ukazał się także i mnie” (1 Kor 15,3-8). Z biegiem czasu odkryto, że na tej liście – oprócz Marii Magdaleny i jej współtowarzyszek – brakuje jeszcze uczniów z Emaus. Jednakże to przeoczenie jest jednocześnie znakiem, jak bardzo starano się nie naruszyć prawdy paschalnej: lepiej było pominąć niektórych, niż ich wymyślać. Zatem Wielkanoc przemawia do nas najczystszym źródłem Bożej prawdy: Jezus naprawdę zmartwychwstał! To dlatego uczniowie po ukazaniu się Zmartwychwstałego Jezusa wołają z niepohamowanym entuzjazmem: „Widzieliśmy Pana!” (J 20,25). Przed zmartwychwstaniem człowieczeństwo Jezusa jakby przysłaniało jeszcze znacząco Jego Bóstwo, teraz zaś ciemność ustąpiła zupełnie, rozbłysło światło, ukazała się Boża chwała. „Pan mój i Bóg mój!” (J 20,28).
Cały tegoroczny Wielki Post upływał nam w cieniu wojny toczącej się tak blisko naszej wschodniej granicy, agresji Rosji na Ukrainę. Post, modlitwa i jałmużna miały kolor niebiesko-żółty. Być może teraz gości w naszych sercach rozczarowanie, podobne do tego, jakie przeżywali przez kilka godzin w tamtą pierwszą Niedzielę Wielkanocną uczniowie wracający z Jerozolimy do Emaus: „A myśmy się spodziewali, że On przyniesie królewski pokój!” Ten pokój miał oznaczać zwycięskie dla Ukrainy i świata zakończenie wojny. Tymczasem wojna trwa, odsłaniając niejako swoje coraz bardziej okrutne oblicze… Jeszcze raz okazało się, że chociaż nieustannie powinniśmy wierzyć w cud, to jednak nie jesteśmy w stanie podyktować nigdy Bogu, co On ma robić. Wtedy to przecież my byśmy byli panami świata, a nie On. Podczas wielkopiątkowej trzynastej stacji Drogi Krzyżowej w rzymskim Koloseum, kiedy krzyż niosły Rosjanka z Ukrainką, rozważanie brzmiało tak: „W obliczu śmierci cisza jest bardziej wymowna od słów. Zatrzymajmy się zatem w modlitewnej ciszy i niech każdy w sercu modli się o pokój na świecie”. A zatem mamy dalej modlić się o pokój. Inspiracją niech będzie dodane w tym roku przez Episkopat Polski do wielkopiątkowej modlitwy wiernych wezwanie „za Ukrainę”, które brzmiało: „Módlmy się za naród ukraiński, doświadczający rosyjskiej napaści wojennej, za uchodźców i ofiary śmiercionośnych ataków, niech Bóg i Pan powstrzyma przemoc, gwałt i zniszczenie, aby zapanował upragniony pokój”. Jak wiadomo, Ukraińcy są w większości wyznania prawosławnego albo greckokatolickiego, a to znaczy, że u nich Wielkanoc przypadnie za tydzień, 24 kwietnia. Wtedy właśnie pozdrawiać się będą słowami: „Chrystos woskres! Woistinu Woskres!” Chrystus zmartwychwstał! Zaiste zmartwychwstał!” Może więc do tego czasu wspólnie wymodlimy cud pokoju, wszak u nas to będzie Niedziela Miłosierdzia Bożego?
W łomżyńskiej katedrze młody ksiądz skonstruował Grób Pański w formie zbombardowanego ukraińskiego mieszkania. Ciało Jezusa leży w otoczeniu gruzów, a więc porozrzucanych cegieł, kawałka muru, nadpalonych belek i łusek pocisków. Budowane groby Pańskie w świątyniach podpowiadają nam intencję modlitw, wciąż mamy prosić Boga o pokój dla Ukrainy i świata. I Wielkanoc wzmacnia w nas nadzieję, że dobro na pewno ostatecznie zwycięży. Drugim, obok pustego grobu, znakiem paschalnego zwycięstwa Chrystusa jest Jego figura na ołtarzu. Kim On jest? To młody wojownik, z uniesioną w geście zwycięstwa prawą ręką. Chociaż został zraniony na rękach, nogach i boku, to przecież ostatecznie odniósł zwycięstwo nad grzechem, śmiercią i szatanem. Święty Paweł zapewnia nas: „Wasze życie ukryte jest z Chrystusem w Bogu” (Kol 3,3). W Jego zwycięstwie jest niezawodna nadzieja na nasze zwycięstwo! I to jest ten pokój, który daje nie świat, ale sam Bóg. Pokój wzmocnionej nadziei…
Wielkanoc to nasza Pascha z Chrystusem, to jest jakby znowu „pierwszy dzień” w naszym życiu, nowy etap naszej chrześcijańskiej egzystencji, z tą właśnie odnowioą nadzieją! CIEMNOŚĆ ustępuje, a rozbłyska ŚWIATŁO… Pascha, czyli przejście, krok naprzód. Ilekroć bowiem z Bożą mocą udaje się nam pokonywać zło i pomnażać dobro, tylekroć ujawnia się w nas zwycięstwo Chrystusa Zmartwychwstałego; wtedy my sami stajemy się światłem świata, tym Bożym promieniem słońca, który pokonuje światową ciemność…
Czyście widzieli Miłego mej duszy? Za chwilę Go ujrzycie; za chwilę Go przyjmiecie w Komunii Świętej. Tego samego, którego ukrzyżowano, ale który potem, „dnia trzeciego”, zmartwychwstał i ukazał się ludziom jako zwycięski: „Prawica Pana wzniesiona wysoko” (Ps 118,16). Ten Jezus ukrzyżowany stał się teraz, po zmartwychwstaniu, „kamieniem węgielnym” (Ps 118,22) w konstrukcji nowego świata, opartej na niezawodnej nadziei, że dobro ostatecznie wygra ze złem. „Żył będę/ i głosił dzieła Pana” (Ps 118,17), bo Chrystus zmartwychwstał. Prawdziwie zmartwychwstał! Amen!